STAN NIBY-WOJENNY JAKO KOSZMAR ZIMY 1981/82
Byliśmy młodzi, pełni entuzjazmu, ideałów, miłości do Świata. Jedni religijni, inni po prostu humanistyczni. Byli obok mnie artyści awangardowi, uczestnicy rajdów górskich, hippisi, bywalcy klubów jazzowych, harcerze z drużyn nawiązujących do Szarych Szeregów, animatorzy teatru otwartego (nie zapomnę praktyki w Ośrodku Grotowskiego). Ale wszyscy żarliwie poszukiwali swej prawdy, swej drogi i ekspresji... Gdyż od Sierpnia '80 roku w Polsce można było realizować tysiące kreacji, których wcześniej zabraniano lub utrudniano.
Ale archontów tutejszych, w PRL usadowionych na stołkach, bardzo to denerwowało! Oni wykorzystywali swoje tuby propagandowe, aby szerzyć panikę. Straszyli swoich popleczników, że działacze Solidarności chcą ich pozbawić pensji, łapówek i przywilejów. Na niezdecydowaną część narodu mieli znany od 200 lat straszak na Lachy: Wejdą Ruscy i...
Aż pod koniec 1981 roku ograniczono dostawy artykułów pierwszej potrzeby i zaczęto przestrzegać popleczników władzy, że działacze Solidarności planują mordowanie ich wraz z rodzinami... A my młodzi i nasze starsze koleżanki i koledzy z Solidarności chcieliśmy prawdy w życiu publicznym (bez cenzury), swobody zrzeszania się, podróży zagranicznych, realnej ochrony Przyrody (ważnymi postulatami ruchu było wstrzymanie planu budowy elektrowni atomowej, ochrona wód Zatoki Gdańskiej, zlikwidowanie instalacji fabrycznych emitujących do atmosfery trucizny CO, SO2,NO, które truły mieszkańców Krakowa, Górnego Śląska, Kotliny Jeleniogórskiej. Okazało się, że w roku 1981 żądanie prawa do oddychania czystym powietrzem jest aktem politycznym, zaś aktywiści to ekstremiści.
Nocą 12/13 grudnia tamtego roku biegałem po mieście wraz z kolegą, aby zawiadamiać znanych nam działaczy o fali aresztowań. Widzieliśmy w kilku mieszkaniach leżące na podłodze, wyłamane przez SB drzwi mieszkań i zapłakane dzieci, których ojców aresztowano strasząc jakąś "wojną". Biedne niektore panie i dzieciaki poczatkowo myslały , że nastąpił najazd Armii Radzieckiej...
Jak się później okazało, kilkanaście tysięcy takich działaczy uwięziono w tzw. ośrodkach internowania, w którym też miałem wątpliwą przyjemność posiedzieć (AŚ Białołęka).
Aby usprawnić naszą misję, poprosiliśmy o pomoc trzeciego kolegę, posiadacza Gaz-69, podobnego do milicyjnych aut. To nam ułatwiło dotarcie m. in. pod bramę Huty Warszawa, gdzie Solidarność miała swoje gniazdo. Ale budynek główny był już otoczony przez ZOMO i trzeba było zawrócić. Tak się zaczęła moja osobista walka z reżimem. Bo reżimów, obostrzeń, straszenia Lachów ja nie znoszę. W tym czasie i miejscu chcę oddać należną chwałę tym, którzy zginęli po 13 grudnia 1981 r. Oni i one nie czuli się bohaterami. Ich młode życie zostało przerwane w imię ambicji archontów, którzy chcieli utrzymać władzę i przywileje.
Chwała Wam, poległym!
Swoje wspomnienie o czasach sprzed 40 lat ilustruję znaczkami drukowanymi konspiracyjnie z kolekcji mojej mamy śp. Wandy Fijałkowskiej-Korda, przewodniczącej Solidarności w Państwowym Wydawnictwie Rolniczym i Leśnym.
Paweł A. Fijałkowski